Forum Świat wg Jeda Strona Główna
Home - FAQ - Szukaj - Użytkownicy - Grupy - Galerie - Rejestracja - Profil - Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości - Zaloguj
Moja opowieść

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Świat wg Jeda Strona Główna -> Własna twórczość
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Jedoo
Gość






PostWysłany: 08.09 11:41    Temat postu: Moja opowieść

Język elfów

Blod`bere q vonera-noż zabija mych wrogów
Hren,qs hrenotyrateaes-Ogniu,zapal się
q-mych,moje,moich
vonksd-rysowany iluzją
Prolog-Moc Fantastic


Tego dnia,kiedy wszystko się zaczęło Celina siedziała przy oknie i jadła bułkę,gdy dzwonek oznajmił koniec przerwy.
Powlekła się ociężale do klasy.
Ubrana w T-shirt i jeansy Celina była szczupłą blondynką o pucołowatej twarzy dziecka.Oklapłe włosy zwisały
chmarami ku ziemi,a wzrok emanował niedoświadczeniem w życiu.
Małe ręcę pewnie trzymały bułkę,a nogi biegły do klasy.
Weszła do klasy z twarzą znudzoną i niezbyt ładną.
Rozpoczęła się lekcja.Pan magik rozpowiadał się na temat wyciągania króliczków z kapelusza i tym podobnych sztukach.
Wszystkim bardzo się nudziło,gdy odezwał się Mokle-szkolny łobuz,znudzony długą gadką magika:
-Psze pana,niech pan wyłoży coś ciekawszego,bo te sztuczki to wszyscy znamy
-A dlaczego,przecież to także fajne.Chyba że komuś się bardzo nudzi-tu spojrzał na Celinę,znudzoną do ostateczności opowiadaniem.
Na zmieszaną twarz dziewczynki wstąpił rumieniec.Chciała zapaść i się pod ziemię,na szczęście rozległ się dzwonek
* * *
Naiwna Celina szła do domu magika,gdyż podał jej swój adres.
Pan Xertys,gdyż tak się właśnie nazywał,powiedział jej po przerwie by przyszła do jego domu,bo ma jej do przekazania coś bardzo ważnego.
Była to propozycja bardzo intrygująca,więc Celina gorliwie prosiła rodziców,a po odmowie płakała rzewnie.
Uciekła...
Zobaczyła jego dom(jak można by było to tak nazwać),lub raczej villę.
Pan magik czekał już na nią ubrany w kaptur.Przyjaznym gestem zaprosił do środka.
Podniecona,z radością weszła.
Było tam bardzo ciemno,lecz po środku "dużego pokoju" małe lampki rozświetlały otwartą księgę.
Pan Xertys z nieludzką szybkością przygotował kanapki.
-Witaj Celino,miło mi cię gościć u siebie.Rozsiąź się wygodnie w fotelu,opowiem ci o pewnej rzeczy którą powinnaś wiedzieć i powinnaś z niej skorzystać.
-Dobrze dziękuję-odparła
Magik się zamyślił
-A więc...co byś chciała wiedzieć?
-Prawdę mówiąc...niewiem.
-To ja ci powiem.O elfach i ich zwyczajach,a może o golemach
i ich sły...
-Przepraszam-przerwała mu gwałtownie Celina-ale czy to o czym pan mówi jest prawdziwe!?Czy może pan jest jakimś Świrem!?
-Cicho panienko,cicho.Bo ktoś cię jeszcze usłyszy.
-Ale ja chcę żeby mnie usłyszano.-odpaliła bezczelnie
Magik zawrzał z oburzenia:
-Kurde,co!?
-Dobrze,przepraszam pana-odpowiedziała potulnie-niech pan mówi/
Gniew pana Xertysa ustąpił i znowu był poczciwym człowiekiem.
-Właśnie po to cię tu sprowadziłem.A więc słuchaj...muszę cię wysłać myślami do świata elfów.
-Co!?-wykrzyknęła przerażona,a zarazem zdziwiona Celina.
-To co słyszysz.Muszę cię wysłać za pomocą myśli do świata elfów.Ta moc nazywa się Fantastic
Po dłuższej chwili milczenia dodał zmieszany.
-I...ale jestem...elfem.
Wtedy odsłonił kaptur i oczom Celiny ukazały się szpiczaste uszy.
-Ja...ja myślałam że to tylko legenda,z tymi elfami.
-A ja myślałem że ludzie są bajką,dopóki się tu nie przeniosłem.
Sylvia,przerażona odruchowo cofnęła się do drzwi:
-A po co pan mnie tu zaprosił.
-Żeby cię wysłać do miejsca gdzie,jak głosi przepowiednia,uratujesz świat od zła.
Teraz zamruczał słowa w nieznanym jej języku.
-Jeszcze muszę przekazać ci moją wiedzę o elfach.
Wtedy poczuła się tak,jakby błyskawica przecięła jej mózg.
Upadła zemdlona...ale już była w świecie elfów.

Rozdział 1-Skarb

Była noc...
Trevor ukląkł na zdeptanej trawie i okiem zmierzył ślady.Mówiły mu,że jelenie były na łące zaledwie pół godziny wcześniej.
Jego cel,niewielka,wyraźnie kuśtykająca na lewą przednią nogę łania wciąż wędrowała ze stadem.
Napiął łuk i wystrzelił strzałę,która chyżo pomknęłą na łanię.Rozległ się kwik i po wszystkim.
"Mam zafundowany obiad"-pomyślał Trevor i uśmiechnął się.

* * *
Zbliżał się świt.Poranna mgła miło łuskała twarze ludzi stacjonujących w obozie zbójów nad rzeką,a lekka bryza owiewała im twarze.
Wstali wyspani,wypoczęci i w dobrym humorze.Śniadanie zjedli przy debacie na temat pewnego elfa-Trevora.
Obserwowali go od wielu dni i nocy(od kiedy wyruszył na polowanie-czyli trzy dni i dwie noce)
-Trzeba mu wbić do głowy,by wynosił się z tych terenów,przeszkadza nam w naszych polowaniach.-odezwał się Seces-Musimy przez niego polować w nocy lub
przed świtem.
Derek jednym duszkiem wychylił kufel piwa i odezwał się:
-Zgadzam się w pełni z Secesem!!A co ty na to,Dromie?
-Przynaję wam rację,choć nie mam pomysłów jak go wywabić!Macie jakieś?
Drom,przywódca grupy zbójów(a także czarnoksiężnik),był barczystym mężczyzną o sokolim wzroku który przeszywał na wylot.
Blade usta składały się w złowieszczą krechę,która błyszczała jak nóż kata przed egzekucją.
Białe oczy nie wygłądały jak oczy tylko jak piłki do ping-ponga.
U boku nosił nóż z napisem "blodbere q vonera"a koszulę zawsze miał poplamioną krwią.
-No co,macie?-powtórzył pytanie Drom
Zza stołu wychylił się Trefl i oznajmił:
-Ja mam pewien plan.Więc tak..możemy go ogłuszyć,później zostawić związengo na brzegiem jeziora,poczekamy na przypływ,który go zabierze.
Wszyscy przystali na poropozycje Trefla,gdyż nie było innych propozycji.
-Akcję rozpoczynamy gdy nadarzy sę stosowna okazja,a tymczasem posilmy się!-zawołał Drom

* * *
Nieświadomy niebezpieczeństwa Trevor siedział nad stawem i zauroczonymi oczyma wpatrywał się w wzburzoną toń jeziora.
Wyobrażał sobie życie bez przeciwności losu,gdż los się do niego nie uśmiechał.Cały czas służył na dworze króla Taba,
a on płacił głodowe stawki.Przez zaginięcie brata bliźniaka Morda(który był okrutnym tyranem),król Tab wydał zarządzenie o większe podatki i zaczął tyranizować kraj.
Od tego czasu Trevor służył jako myśliwy,choć wcześniej był hrabią.Ale gdyby nadal nim był,nie zasmakował by
prawdziwej przyjaźni z Lasavis.
W jego duszy obudził się bunt.Postanowił obalić niegodziwe rządy króla.
Nagle w jeziorku zobaczył na dole świecidełko,takie jasne,że się wydawało że to słońca promienie gorące.
Nie miał nic do roboty więc zdjął koszulkę i skoczył do jeziora.
Wiem że to nie było zbyt rozsądne,ale światełko zbyt zaciekawiło Trevora.
"Ciekawość to pierwszy stopień do piekła"-usłyszał Trevor w myślach
Mimo to płynął dalej.Elfy mają wiele zdolności:
celne strzelanie z łuku,posługiwanie się czarami i to co naijstotniejsze w tej chwili:
doskonale opanowane pływanie(i nurkowanie)
Trevor już podniósł świecidełko,już się wynurzał,gdy jego stopa zahaczyła o wieko skrzyni.
Trevor wziął oddech,rzucił świecidełko na ląd i znów się zanurzył.
Skrzynia,o którą zahaczył,była lekka i bez trudu ją podniósł.
Wyciągnął ją na brzeg i próbował otworzyć wieko.
-"No tak"-pomyślał-"Nie ma klucza"
W każdej baśni o skarbach którą mu opowiadała matka był klucz do skrzyni.
Elf dokładnie oglądnął skrzynię.
Z tyłu dyndał wisiorek.Oderwał go i zorientował się że to jest klucz.
Włożył klucz..przekręcił...uchylił wieko i jego oczom ukazał się skarb.
-"Skromny to skarb"-myślał elf-"Nie taki jaki był w baśniach,ale darowanemu koniowi nie zagląda się w zęby."
Przeliczył monety...było dokładnie sto lirysów.
Spojrzał na monety i podniecony wykrzyknął:
-Wystarczy mi na willę,lub nawet na zamek!Na stu królów,ale ja mam nieziemskie szczęście!
W brzęku monet wychwycił uchem szelest w krzakach... obrócił się i...stracił przytomność.

* * *
Z runa leśnego wyłonił się odziany w zielone łachmany elf.Na jego ciele,pobryzganym krwią,widać było liczne ślady blizn i zadrapań.
Ponadto miał na plecach olbrzymią,świeżą bliznę,która rozciągała się od prawego ramienia do lewego uda.
W jego oczach było widać wyraz niewypowiedzianego cierpienia,wyglądał tak,jakby ktoś go już zabił.
Ostatkiem sił doczołgał się do drzewa.Poczuł w ustach smak krwi i zemdlał z wyczerpania i cierpienia.

* * *
Elf otworzył oczy.Chciał wstać,lecz zaledwie się poruszył,poczuł przeszywający go ból.
Usłyszał znajomy głos:
-Witaj Trevorze,jestem rada,żeś oprzytomniał
Podniosł oczy.Zobaczył jego przyjaciółkę-piękną Lasavis.
"To Lasavis,co ona tutaj robi?"-pomyślał a potem spytał:
-Witaj Lasavis,co cię sprowadza w te strony.
-Oczywiście ty.-odparła spokojnie Lasavis-miałam sen i jakaś dziewczynka powiedziała że jesteś ,więc wyruszyłam z pomocą,i...obawą o twoje życie.-dodała żartobliwie elfka
Wstał,mimo oporu ciała.Zobaczył że jest cały w bandażach i plastrach.
-Dziękuję że mi pomogłaś obandażować rany,a może zechaciałabyś dać mi coś do jedzenia-powiedział Trevor,klepiąc się po brzuchu
-Oczywiście,zaraz ci podam.-oznajmiła Lasavis-Czy pasuje ci kurczak i surówka z trawy i jabłek?
-Tak!-zapewnił gorliwie.
Elfka podała mu jedzenie,i odeszła na bok.Patrzyła,jak łapczywie pochłania jedzenie.
"Pewnie nie jadł od wielu dni"-pomyślała Lasavis-"Postaram się mu umilić posiłek"
Wtedy wyjęła dużą fletnię.Fletnia miała trzy rury i z boku małe otworki.Cała fletnia kształtem przypominała smoka.
Zaczęła grać wesoła melodyjkę.
-No więc?-powiedziała gdy skończył jeść-Gdzie masz teraz zamiar iść?
-Chcę się zemścić na moich wrogach,a przede wszystkim obalić króla!Jego Okrutne Rządy Dobiegły Końca!

Rozdział 2-Rozpacz grozy


Zer siedział na podeście schodów i rozmyślał jak to być królem.Ostatnio chciał nim być,chociaż nie wiedział dlaczego.
Raz powiedział swojemu bratu o tym:
-Wiesz co,chciałbym być królem i kupić sobie koronę!
-Co ty,nie możesz być królem,a poza tym koronę się dostaje gratis do panowania nad ludem!.-odpowiedział mu wesoło piętnastoletni brat Caps
Chłopiec wybuchnął śmiechem. Jego brat zawsze miał poczucie humoru.
Postanowił że wystruga sobie miecz z drewna cedrowego.
Wziął z domu wielki nóż i deskę.Zaczął strugać.
Przychodziło mu to łatwo,więc postanowił że wystruga miecze dla swoich przyjaciół.
Właśnie wtedy koło niego przeszedł Jehan z jabłkiem w ustach.
Jehan był to przyjaciel Zera.
-Niski cherlak z piegami na twarzy.Nieładny i do tego skarżypyta.-tak wyrażały się o nim koleżanki chłopca
Jehan powitał go z uśmiechem na twarzy.
-Witaj Zer,co tam u ciebie.U mnie jak zwykle.
-Witaj Jeh,bawię się w króla i wojsko.-oznajmił chłopiec-Jak chcesz możesz być generałem,wystrugam ci miecz.
-Dobrze,tylko dokończę jabłko!
Bawiło im się świetnie i wtedy wszystko się zaczęło...

* * *
Przez opustoszałe ulice jechał posłaniec z listem pod pachą.
Jego majestatyczny koń dumnie podnosił kopyta,jakby woził samego króla.
Zajechał pod mały domek z egzotycznym ogródkiem.
Przed domem widać było małe stadko dzieci.
Posłaniec wszedł do domu.Spostrzegł stojącą na progu kobietę.
Spytał:
-Witam panią,czy pani to owa Verta,matka królewskiego myśliwego Trevora i ex-hrabiego?
-Tak.Jestem nią.Jaką ma pan do mnie sprawę?
-Otóż przynoszę smutne wieści.Pani syna znaleziono nieprzytomeg...
-Co!?Co pan wygaduje...
-Niech pozwoli mi pani dokończyć.Otóż pani syna znaleziono nieprzytomnego i zakrwawionego przy brzegu Jeziora Skalnego.Nazajutrz zniknął z tego miejsca.
Niech się pani uspokoi...niech pani nie płacze,wszystko będzie dobrze.
Verta podniosła zapłakane oczy.Widać było jak kocha swego syna.
-I co dalej?Czy on żyje?-spytała drżącym głosem
-Prawdopodobnie nie.
-...
Po minucie ciszy posłaniec odszedł,smutnym wzrokiem szukając pocieszenia w zachmurzonym niebie.
Verta wybiegła z domu.Oznajmiła synom.
-Wasz brat...wasz brat chyba nie żyje.


Rozdział 3-Poza wioską

Rzewny płacz jakim odpowiedział Zer na tę wiadomość,skłonił ludzi do litości.Każdy przechodzień rzucał mu parę groszy na pocieszenie.
Lecz Zer dalej płakał.Płacz przerwał błagalnym tonem Caps:
-Matko,proszę cię o pozwolenie na poszukiwanie brata.Proszę cię!!!...-zaryczał syn Verty
-Nie.-odpowiedziała stanowczym tonem-Nie pozwolę i tobie zginąć.
-Ale matko...
-Żadnych ale..I ani mi się waż jeszcze raz o to prosić.Poszukiwaniem zajmą się odpowiednie służby!-zakończyła rozmowę

* * *
Księżyc rozświetlał szyby w oknach domu Capsa,a gwiazdy rozbłyskiwały jasnym światłem
On jeszcze nigdy nie widział tak przerażającej nocy,albowiem elfy wierzyły że każde mrugnięcie gwiazdy oznacza śmierć jednego elfa.
-"Gdzieś musi rozgrywać się jakaś bitwa"-myślał sobie-"Jeszcze nigdy nie widziałem takiej nocy"
Postanowił uciec z domu,bo może bitwa jest właśnie w tym spokojnym mieście-Elqiuville.
-Nie mogę uciec,będę tchórzem-szeptał sam do siebie-A właśnie że musisz uciec.Może i ciebie zabiją.
Usłuchał drugiej rady.Zszedł na paluszkach do spichlerza.Zabrał świnię i pieczywo.
Zapakował i następnie zaszedł pod wrota obory.Drzwi skrzypnęły i otworzyły się.
Jego oczom ukazały się trzy konie i krowa.Wziął konia,który wabił się Tovnin.
Wsiadł i ściągnął cugle.Koń ruszył truchtem.
-Ale gdzie ja się podzieję.Nie zabrałem nawet złota.-pouczał własną lekkomyślność-Może pojadę szukać Trevora.
Przystanął na tą propozycję,gdy przed nim rozbłysło ognisko.
-"To na pewno obóz kuglarzy.Dadzą mi trochę złota"
Już dojeżdżał do obozu,gdy zorientował się,że to nie ten obóz którego szuka...


Rozdział 4-Klan Wysokich Elfów

Ból nie był już tak dotkliwy jak przedtem,a rany się zagoiły.
Trevor mógł już samodzielnie polować.Dzisiejszego dnia upolował królika.
Właśnie skończył obrabiać skórę i miał zabrać się do przygotowywania posiłku,gdy z krzaków wyłonił się ogromny,barczysty elf z łukiem w ręku.
-Witaj chłopcze!Nazywam się Bac`nok.Czy mógłbym się tu u ciebie posilić?Nie jadłem nic od czterech nocy.
Trevor spoglądnął na ogromną klatkę piersiową,gdyż chciał się upewnić czy mówi prawdę.Spod skóry wystawały kości.
Chłopak,po chwili wahania zaprosił go do szałasu.
Miał rozpalić ogień,gdy elf przytrzymał mu rękę.
-Nie kłopocz się rozpaleniem ognia.Zrobię to za ciebie.-po chwili szeptał słowa-Hren,qs hrenotyrateaes
Ogień wystrzelił w górę
Trevor zmarszczył brwi w namyśle.
-Kim ty jesteś?
-Nie odpowiem ci wprost.Muszę ci tylko powiedzieć że jestem jednym z Klanu Wysokich Elfów.
-Możesz mi opowiedzieć,co to za klan?Ilu ludzi jest w nim?Dlaczego nazywają was Wysokimi Elfami.
Kiedyś matka opowiadała nam w wiosce o was,ale myślałem że to nieprawda.
A może kłamiesz.Wyglądasz na takiego co potrafi kła...
-Postaram ci odpowiedzieć na wszystkie pytania,tylko się uspokój.O tak,usiądź na tej skale i posłuchaj...tej krótkiej historii
Dawno temu,u początków państwa Frentes,te krainy zamieszkiwały istoty zwane ludźmi.Nie było wtedy elfów.
Ludzie poznali wtedy inną rasę która już wyginęła-satyry.Ludzie złączyli się z satyrami i powstały elfy.
Nie było wtedy tej puszczy,nie było nawet dużych miast.Dopiero Książę Connis postanowił założyć tą puszczę.
Posłał tu magów,by przywołali drzewa.Wielu magów z powodu tego przedwsięzięcia zginęło,lecz wreszcie utworzyli tą puszczę.
Nazwali ją Ce`Lulora.Później zmieniliśmy nazwę na dzisiejszą Sonoiv`seaq.
Magów którzy stworzyli tę puszczę król nazwał Wielkimi Elfami z powodu ich wielkiej mocy magicznej.
Właśnie ja jestem jednym z potomków Wielkich Elfów.

Rozdział 5-Celina elfką


Celina otworzyła oczy.
Ujrzała postać,lejącą zimną wodę na jej głowę.
-Dosyć...tej wody.-wyrzęziła z trudem
Zmęczona znów straciła przytomność.

* * *
Dziewczyna leżała nieprzytomna parę godzin,potem oprzytomniała.
Pierwsze co,to poczuła szalony atak głodu.
Mogłaby by oddać królewską koronę(!),żeby ktoś dał jej kawałek chleba.
Zobaczyła,że obok niej krząta się para elfów.
-Możecie mi dać coś do jedzenia!-poprosiła rozpaczliwie Celina-Bo czuję że zaraz umrę!
Wstał elf który wyglądał na przywódcę grupy:
-Oczywiście że ci damy,przecież leżałaś tutaj cztery dni.Dziewięćdziesiąt sześć godzin bez jedzenia i picia.Ale pozwól że się przedstawię...
Na dźwięk tej liczby dni Celina poczuła się jeszcze słabiej.
-Ale pozwól że się przedstawię...
-Dobra pozwalam.
-Więc ja jestem Trevor z klanu Sfe Xouand,a tam przy kociołku siedzi panna Lasavis z tego samego klanu.A tu jest twoje jedzenie z klanu Kurczak!-zakończył żartem
Celina wiedziała,że dostała do jedzenia obrośniętego w skórę kurczaka,ale zaczęła go łapczywie pochłaniać.
Po odparciu ataku pierwszego ataku głodu,dziewczyna zorientowała się,że rozmawia z elfami.
Odruchowo dotknęła własnych uszu i...one także były szpiczaste.
Spojrzała w kieszonkowe lustro,zobaczyła skośne oczy i wystające policzki.
Nie było na niej ani śladu pucołowatości ani rozpieszczenia.
Został tylko piękny cień dzieciecęj twarzy.
-"Rodzice na pewno się martwią,powinnam wracać do domu"-pomyślała trzeźwo Celina-"Ale jak ja się im pokaże w swoim ciele,nie uwierzą w moje historie."
Podniosła oczy.
Do obozu przyszedł elf i krzyknął ze zdumienia.

Rozdział 6-Przepowiednia

-Ludzka dziewczyna,o tobie mówiła przepowiednia...
Celinie opadła szczęka.
-Ee...Co...yyy...
Odezwał się Trevor,zmieszany wybuchem elfa.
-Pozwól,że ci wyjaśnię.To jest Bac`nok.Członek klanu Wysokich Elfów.Mieszkał w stolicy Forehs Ghen,ale od czasu tyranii króla mieszka tu,w puszczy Sonoiv`seaq.
-Co się stało Bac`noku?-spytała Lasavis,spoglądając przerażonym wzrokiem po elfie-Czyżbyś oszalał?
-Nie,tylko vonksd tej dziewczyny był w "Przepowiedniach"
Odezwała się milcząca dotąd Celina
-"Przepowiedniach"?
Elf zmarszył brwi.
-Tak.To zbiór przepowiedni,napisany przez pierwszego władcę tego państwa,Anonima I Mądrego.I tam było tak napisane:

"Przed zachodem słońca,z innego świata,przybędzie dziewczyna
Dziewczynę tę,zapowie sen,srebrna poświata
Od niewoli i zła uwolni świat
To będzie początek pięknych lat
Lecz wtedy,wydarzy się straszna rzecz
Dziewczyna sobie pójdzie precz"

Anonim I Mądry klanu Sfe Xouand ręką własną
I właśnie dlatego musisz nam,elfom,pomóc w obaleniu króla.

Po wysłuchaniu wiersza dziewczyna spytała czy to orginał,czy elf wymyślił to na poczekaniu.
-Nie,nie wymyśliłem tego,To orginał...
Skinął głową na Trevora i Lasavis.
Przytaknęli głowami.
-A więc dobrze,pomogę wam...
Powrót do góry
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Świat wg Jeda Strona Główna -> Własna twórczość Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
Appalachia Theme © 2002 Droshi's Island